Świadectwo Gosi i Mateusza
Ale wam Pan Bóg zrobił „a kuku” to pierwsze słowa, które wypowiedział nasz znajomy ksiądz, kiedy usłyszał historię poczęcia naszego trzeciego dziecka. I rzeczywiście, tak chyba najprościej możemy określić ojcowską troskę Pana Boga, którą otacza nas od samego początku naszej znajomości.
Razem z moim mężem Mateuszem dorastaliśmy we wspólnocie Oazowej; tam się zakochaliśmy i tam przygotowywaliśmy się do małżeństwa. Chcieliśmy wszystko dopiąć na ostatni guzik, wszystko zaplanować. Jeszcze przed ślubem zapisaliśmy się razem na Studium Teologii Rodziny — to miał być nasz dwuletni kurs przedmałżeński. Tam dużo słuchaliśmy o odpowiedzialnym rodzicielstwie i nauczyliśmy się metod naturalnego planowania rodziny.
Dwa lata po ślubie, kiedy wszystko naszym zdaniem — było gotowe, rozpoczęliśmy starania o powiększenie rodziny. Zadziwiająco szybko Pan Bóg pozwolił nam się cieszyć poczęciem nowego życia. Wszystko wyglądało dobrze, byliśmy młodzi, zdrowi, wykształceni, miało nam się urodzić pierwsze dziecko. Jednak radość nasza nie trwała długo, bo już po sześciu tygodniach straciliśmy maleństwo. Długo płakaliśmy i pytaliśmy: dlaczego? Jednak lekarze odpowiadali: tak się po prostu stało, nie mamy wpływu na naturę. Za trzy miesiące możecie spróbować znowu.
Jeszcze w tym samym roku pod moim sercem rozwijało się drugie nasze dziecko. Modliliśmy się i z drżeniem obserwowaliśmy jak rośnie. Tym razem w jedenastym tygodniu serce naszego maleństwa przestało bić. To był dla nas szok — jak to? — tak bez przyczyny, drugi raz z rzędu? Wtedy rozpoczęliśmy nasz maraton po przychodniach i szpitalach. Wszystkie wyniki mieściły się w normie. Ja „od zawsze” byłam alergikiem i często chorowałam, ale wszyscy lekarze rozkładali ręce i mówili, że trzeba unikać alergenów, brać leki i nic więcej nie da się zrobić, a moment poczęcia trzeba tak zaplanować, żeby jak najmniej narażać dziecko.
Jednak nie chcieliśmy ryzykować życia naszych dzieci i uparliśmy się, że zrobimy wszystko, aby zminimalizować ryzyko. I tak trafiliśmy do specjalistów od naprotechnologii, którzy zajmują się również problemem nawykowych poronień. Tutaj lekarz przeprowadził bardzo dokładny wywiad i na podstawie obserwacji, które notowaliśmy w karcie wprowadził odpowiednie leczenie. Najpierw były to witaminy i zioła, które miały wzmocnić moją odporność, a potem odpowiednio dobrana terapia hormonalna. Jednak strzałem w dziesiątkę okazała się diagnoza dotycząca nietolerancji pokarmowych. Kiedy zrobiłam testy, okazało się, że jestem uczulona na ponad sto różnych produktów żywnościowych. I tak po dziewięciu miesiącach diety ustąpiły objawy uczulenia na roztocza i pyłki.
Kiedy lekarz uznał, że mój organizm powinien już sobie poradzić z przyjęciem kolejnego dziecka rozpoczęliśmy starania. Jednak wszystko tym razem było pod kontrolą lekarza. Odpowiednie leki, obserwacja cyklu przy pomocy USG, i… nic z tego, stwierdzono problemy z owulacją. Już zaczęliśmy myśleć, że może Pan Bóg ma dla nas inne plany, może wcale nie powołał nas do biologicznego rodzicielstwa, może mamy inną rolę do spełnienia. Zaangażowaliśmy się w pracę Duszpasterstwa małżeństw z problemami z płodnością i czekaliśmy co przyniosą kolejne dni.
Został miesiąc do pielgrzymki, na której mieliśmy powiedzieć świadectwo o naszym wyborze naprotechnologii, a tu tylko złe wiadomości, kolejny problem do wyleczenia. Jednak po raz kolejny Pan Bóg pokazał nam kto tak naprawdę jest Panem i Dawcą Życia. Okazało się, że ten obserwowany cykl, w którym nie było owulacji, był cyklem płodnym. Nie wierzyliśmy wynikom testu mimo, że kreska byłą gruba i wyraźna, przecież na własne oczy widziałam w USG torbiel, która została po niepękniętym pęcherzyku. Cud poczęcia pozostanie zawsze tajemnicą. Chwała Panu, który przygotował dla nas tak miłą niespodziankę i codziennie pozwala nam odkrywać swoją ojcowską troskę.
Wierzymy, że On nie pozostawi nas bez swojej opieki. Współczesna technika i medycyna może nam pomóc w rozwiązywaniu naszych problemów zdrowotnych, ale uważam, że naprawdę warto szukać sposobów leczenia, które nie łamią Bożych praw. Tylko pełna współpraca małżonków z Bogiem daje prawdziwą radość. Już teraz dziękujemy za dar rodzicielstwa, z nadzieją obserwujemy rozwój naszego maleństwa i wierzymy, że ten cud zobaczy nasze twarze.
Chwała Panu
Gosia i Mateusz – Diecezjalna Diakonia Życia